czwartek, 25 stycznia 2018

WIELKI FINAŁ W PIĘCIU SŁOWACH/"NIEZŁOMNI" C.J. DAUGHERTY

  Hej, hej, słuchajcie, mam już za sobą całą serię "Wybrani". Ta przygoda z tymi książkami zajęła mi około miesiąca. Niektóre tomy były lepsze, niektóre gorsze, ale dzisiaj w końcu się wypowiem finalnie o tym cyklu i o tym, jak go oceniam.
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE POPRZEDNICH TOMÓW
  Po całkowitej porażce na negocjacjach z Nathanielem w Londynie Carter zostaje porwany. Wszyscy w Akademii Cimmeria pracują nad planem jego odbicia. Allie musi sobie poradzić bez wsparcia chłopaka ze śmiercią Lucindy, zerwaniem z Sylvianem oraz z sekretami, które mają przed nią jej zaufani przyjaciele.
  Mi osobiście "Niezłomni" bardzo przypominali piąty tom "Darów Anioła", czyli "Miasto zagubionych dusz". Cała fabuła skupia się na ratowaniu bohatera, który dość średnio mnie obchodzi. Dla mnie Carter jest nijaki i nie darzę go jakimś szczególnym uczuciem. W ogóle według mnie, bardzo złym posunięciem jest to, że uwaga czytelnika nie jest zwrócona ku jakiejś takiej konkretnej wojnie z Nathanielem tylko takim podchodom.
  Mi tu brakuje takiej wielkiej, ostatecznej bitwy. Rozumiem, że to nie jest "Harry Potter" i że ten konflikt jest w środowisku takich ludzi biznesu, którzy nie będą spotykać się na jakiejś polanie, żeby się pojedynkować, ale można by tu zrobić jakąś akcję w stylu podłożenia bomby do Cimmerii i takiego napadu na tą szkołę.
  Dla mnie finał "Niezłomnych" to jest po prostu jakiś żart. Mówię o tej akcji z odbijaniem Cartera. Czekamy na to przez większość książki i to jest tak, że generalnie jest ogłoszone to, że tam "ci dobrzy" weszli do budynku no i dosłownie nie mija połowa strony i już jest koniec całej operacji. Ja się wtedy po prostu załamałam. Moim zdaniem, autorka powinna w tym momencie opuścić Allie, która w zasadzie nie robi kompletnie nic poza użalaniem się nad sobą i opisać to, gdzie faktycznie się coś dzieje. Zdecydowanie mogłaby tak zrobić, zwłaszcza, że narracja w tej powieści nie jest pierwszoosobowa.
  Jedyną rzeczą, która C.J. Daugherty mnie zaskoczyła to wątek związany z Rachel. Dla mnie to był kompletny szok i bardzo się wtedy identyfikowałam z Allie, bo ona uważała się za idiotkę, bo niczego nie podejrzewała i ja myślałam wtedy o sobie dokładnie tak samo.
  Dobra, nadszedł czas, żeby ogólnie ocenić sagę "Wybrani". Na pewno nie przeczytam jej drugi raz, to nawet nie podlega wątpliwościom. Powiem Wam, że nie polecam tej historii. Nie przywiązałam się jakoś szczególnie do bohaterów, co jest dla mnie szalenie ważne, bo od tego zależy, jak duże emocje odczuwam. Fabuła też nie była jakaś szczególnie porywająca mimo, że trochę próbowałam się oszukać, że jest ciekawa. Poza tym, są tu schematy typowej młodzieżówki wiecie, trójkąty miłosne, irytująca bohaterka, która ratuje świat itd. "Wybrani" zdecydowanie mnie nie zachwycili.

8 komentarzy:

  1. Czytałam tą serię jakiś czas temu i miło ją wspominam :-) Mimo kilku wad fajnie się czytało i okładki serii są cudowne 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, to mi okładki kompletnie nie przypadły do gustu :P
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  2. Czytałam pierwszy tom i w sumie już niewiele z niego pamiętam... Bohaterowie byli nijacy, fabuła w sumie też do najciekawszych nie należała. Raczej nie zmierzam kontynuować tej serii, zwłaszcza jeśli całościowo również wypada przeciętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś tak delikatny progres na przestrzeni tomów jest, ale taki naprawdę malutki ;)
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że mój też nie ;)
      Pozdrawiam z całego serducha <3

      Usuń
  4. Skoro tak, to raczej się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń